sobota, 29 grudnia 2012

01. Początek

Jedziemy z I rozdziałem :D:D

Jechałam z „rodzicami” do nowego miasta.  Czułam się nieswojo, ale wiedziałam, że robię to dla własnego dobra i oczywiście rodziców. W starym mieście – Chicago, byłam prześladowana przez uczniów. Uważali, że skoro moi rodzice są bogaci, a ja dobrze się uczę to znaczy, że przekupili nauczycieli, aby pokazywali mi wszystkie sprawdziany. 
Jechaliśmy dwoma samochodami. Rodzice ślicznym, czerwonym , rodzinnym autem. Ja natomiast jechałam sportowym, czarnym ferrari. Ludzie w mieście patrzyli na nas podejrzliwie. Nie mam pojęcia czemu rodzice wybrali akurat to miasto. Michigen to małe miasteczko, podzielone na trzy części. Każdą częścią rządzą NASTOLETNI gangsterzy. Może myśleli, że tu będzie się żyło normalnie. Co jest bardzo wątpliwe, kiedy posiada się sportowe ferrari…
Dojeżdżając do domu, miałam ochotę rozszarpać wszystkich. Jednak widok samego budynku willi zaparł dech w piersiach. Ogromna parcela, na której stał niemały budynek. Jego wymiary wynosiły około 20x25m. 
Szybko wbiegłam do środka. Kącik moich ust mimowolnie uniósł się do góry. Jednak nadal miałam dziwne obawy przed tym miejscem.
Wbiegłam szybko na górę, zostawiając zdezorientowanych rodziców samych. Mój pokój był ogromny i zapierał dech w piersiach. Był koloru jaskrawozielonego z wielkim łóżkiem przy ścianie. Było tu też pełno moich płyt. Super wypasiona wieża, której bałam się nawet dotknąć. Jednak najbardziej moją uwagę przykuło wielkie okno. Zajmowało całą ścianę. Zza okno widać było gęsty las i śliczny, wąski strumyk. Widok był oszałamiający. Wiedziałam, że mimo wszystko może być fajnie. Miałam wielką ochotę pospacerować. Wzięłam swoją ulubioną skórzaną kurtkę, włożyłam schowane głęboko w torbie trampki. Moja mama uważała, że z naszym statusem nie powinnam chodzić w dżinsach, trampkach i podkoszulkach. Jej zadaniem powinnam nosić buty na obcasie, sukienki i mieć sporą warstwę makijażu. Zwykle to właśnie córki chcą się malować, a mamy im nie pozwalają. Niestety u nas jest odwrotnie…
Wyszłam z domu nie czekając na reakcję rodzicielki. Gdybym zaczekała choć sekundę obsypałaby mnie uwagami typu: „ Córciu jak ty wyglądasz???”
Za każdym razem gdy mijałam jakiegoś obleśnego typa, słyszałam komentarze takie jak „Niezła dupka”. Czasem miałam do siebie żal, że nie zapisała na jakieś lekcje samoobrony. Moje tętno skakało coraz wyżej. Nigdy bym nie przypuszczała, że to miasto jest takie… bezwstydne. Tu pary po prostu… ugh! Co za ohyda. 
Wtedy przed sobą ujrzałam coś w rodzaju anioła. Właśnie mijał mnie chłopak o nieskazitelnej urodzie. Spojrzałam na niego, jego oczy pływały w czekoladzie. Spojrzałam na niego przelotnie, nieznajomy uczynił to samo. Widok jego umięśnionego torsu zaparł mi dech. Miał na sobie zwykła koszulę i obcisły podkoszulek, przez co jeszcze bardziej widać było jego klatkę piersiową. Szybko obróciłam wzrok. Szybkim krokiem ruszyłam w kierunku centrum. 
Mam zaledwie 16 lat, więc muszę jeszcze chodzić do szkoły. Jutro jest pierwszy dzień, bardzo się tego obawiałam. Miałam wątpliwości, ale czego się nie robi dla… właśnie dla kogo ja to robię? Nie zawracałam sobie tym głowy. Kiedy wracałam do domu, spotkałam kilka podejrzanych ludzi. Byli bardzo rozbawieni. Spojrzeli na mnie, po czym jeden dodał. 
- Widzę, że mamy tu nową lalunię. – spojrzałam na nich, lecz szybko odwróciłam wzrok i ruszyłam jak najszybszym krokiem w stronę domu. Lecz „oni” mnie dogonili. – Gdzie ci tak śpieszno, wiesz że gangowi „Skorpiona” się nie ucieka. –po tych słowach zaczął się do mnie dobierać. Nagle poczułam jak „coś” unosi mnie do góry. Po chwili wszyscy napastnicy leżeli na ziemi. Gdy spojrzeli na chłopaka, który mnie uratował, oczy im się poszerzyły i w ciągu kilku sekund byli już daleko od nas. Spojrzałam z stronę wybawiciela. Ujrzałam tego samego chłopaka, którego pięć minut temu widziałam. 
- Musisz bardziej uważać. – jego głos był jak jedwab. Byłam oszołomiona, czułam jak robię się cała czerwona. Chłopak chyba to zauważył, gdyż złapał mnie za podbródek, przez co czułam się jeszcze bardziej skrępowana. – Nie wstydź się. – jego uśmiech był oszałamiający. – Tak w ogóle może się przedstawię… Jestem Jack… Rutter. Miło mi cię poznać… - wstydziłam się odezwać. Mimo to, że wiele ludzi uważało, że jest „cool” to i tak jestem skryta w sobie. Nie cierpię mówić do innych. Zaraz zaczynam robić się czerwona i jedyne słowa, której potrafię wypowiedzieć to: Yyyy… uuuu… yyyy… - zaraz potem uciekam ze strachu. Widać było, że… Jack czeka na moją odpowiedź.
- Yyyyy… Ja jestem… ten no… Kimberly… Kim Williamson… - wreszcie wydobyłam z siebie jakieś sensowne słowa. Chłopak popatrzył na dziwnie, ale zaraz na jego twarzy pojawił się szelmowski uśmiech. 
- Chyba nie jesteś gadatliwą osobą, prawda? – znów nie mogłam wypowiedź ani jednego słowa. Jedyną rzeczą na której się teraz skupiłam była cała postać Jacka. Dopiero teraz przyjrzałam się jego ubraniu i jego skórze. Jego postać była mocno opalona, a ubranie było… niecodzienne. Miał na sobie czarne rurki i… koszulę w kratkę. Przyjrzał mi się dokładnie i wtedy wybuchł śmiechem. Popatrzyłam na niego zdezorientowana, ale zaraz spuściłam wzrok, gdyż zauważyłam, że przygląda mi się uważnie. Czułam, że się uśmiecha, ale nadal się nie odzywał. Po kilku sekundach w końcu nie wytrzymał. 
- Nie jestem typem „człowieka”, który siedzi cicho, więc… chyba jesteś tu nowa. Każdy normalny człowiek zapuszcza się tu tylko z konieczności… - cały czas czekał na moją rekcję. – Odpowiesz? – jego głos brzmiał jak melancholijna melodia fortepianu. – Czy mam czekać, aż będzie koniec świata?! – próbowałam się powstrzymać, ale nie wytrzymałam. Parsknęłam głośno śmiechem. 
- Tak jestem nowa. Aż tak widać? – coś jest nie tak… czemu tak… łatwo mi się z nim rozmawia?! Nic nie odpowiedział. Cały czas czułam jego wzrok na sobie. Miał już odpowiedzieć, gdy nagle ktoś nam przerwał
- Szefi… Jack musimy pogadać i to pilnie. – chłopak, który przed chwilą przybiegł był dość… dziwny. Był dziwnie… włochaty, jego kruczo czarne włosy odciągały uwagę od jego twarzy. Bardzo podobnej do gęby psa… 
- Ethan… może pogadać kiedy indziej? – z jego tonu głosu można było odczytać, że jest zirytowany. 
- Nie chłopie. Jerry… musimy iść. Jack nic nie odpowiedział. Spojrzał na mnie z wyrzutami sumienia, po czym dodał. 
- Zobaczymy się jutro w szkole Kimberly. – skrzywiłam się lekko, gdy usłyszałam swoje pełne imię. Spojrzał na mnie z wyższością, uważając że wygrał ten pojedynek. Zniknął w najbliższej alei z kolegą. 
Kiedy wracałam do domu, analizował zachowanie mojego wybawcy. Coś mi tu nie pasowało. Nie miałam jednak ochoty dłużej nad tym rozmyślać. Zorientował się, że jestem już pod domem. Weszłam do środka i już od progu usłyszałam ojca, a raczej ojczyma, gdyż moi rodzice rozwiedli się 4 lata. 
- Gdzie się podziewałaś? – nie miałam zamiaru z nim dyskutować. Od ponad trzech lat mieszkam z nim i mamą od jednym dachem, więc nauczyłam się już nieźle pyskować. Nie chciałam zaczynać kolejnej kłótni. – Tłumacz mi się moja panno. Jestem twoim ojcem. Mam prawo wiedzieć. – teraz to nie wytrzymałam. Jakim prawem on uważa się za mojego ojca.
- Po pierwsze: NIE JESTEŚ MOIM OJCEM i nie będę ci się tłumaczyć, a po drugie: Czy ktoś się mnie pytał czy chcę mieszkać z wami od jednym dachem i czy chcę, abyś był moim OJCZYMEM. Odpowiadam ci na to NIE! – szybko pobiegłam do pokoju, zostawiając ich samych. Położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać w poduszkę. Wszystkie moje myśli były skupione wokół Jacka i jego dziwnego, a zarazem słodkiego zachowania… 

Oto pierwszy rozdział. Nie długo pojawi się następny :D
Pzdr.

poniedziałek, 10 grudnia 2012

00. Prolog

Zaczynamy. 

Gwiaździsta noc, liście opadające z drzew. Tak na pierwszy rzut oka wygląda to miasto. Jeden samochód jadący ulicą, tylko jeden. Mroczne uliczki, podejrzani ludzie. To wszystko składa się na ponury widok miasta.
Kimberly wraz z rodzicami właśnie wjechała do miasta. Od samego początku dziewczyna czuła wstręt do niego. Ale nie miała wyjścia, rodzice dali jej dwa wyjścia: albo jedzie z nimi, albo zostaje ze swoją 75- letnią babcią i jej nowym 50-letnim partnerem. Wolała jechać z nimi. Jednak już od początku wiedziała, że nic nie będzie jak dawniej...

Pierwszy rozdział już niebawem...